ImproSpot

Słowiański pianista

Chodziło nam o spotkanie kultury ukraińskiej z polską, a także ludowości z improwizacją i eksperymentem. Nie chcieliśmy nadawać płycie charakteru żałobno-wojennego
Chodziło nam o spotkanie kultury ukraińskiej z polską, a także ludowości z improwizacją i eksperymentem. Nie chcieliśmy nadawać płycie charakteru żałobno-wojennego
Łukasz Ojdana
Łukasz Ojdana
rozmawia Maciej Krawiec
rozmawia Maciej Krawiec

Maciej Krawiec: Spotykamy się niedługo przed premierą płyty koncertowej „Wędrujący ptak”. Występujesz na niej wyłącznie w towarzystwie artystek i artystów wokalnych: twojej żony Marii Ojdany i cenionego zespołu ludowego Drevo z Ukrainy. Zanim porozmawiamy o albumie, chcę zapytać cię o historię współpracy z osobami, których instrumentem jest właśnie głos. On się od dawna przewija na nagraniach powstałych z twoim udziałem – masz na koncie płyty na przykład z Anną Gadt. Jak opisałbyś swoją relację z głosem w muzyce?

Łukasz Ojdana: Ta relacja trwa już bardzo długo, w zasadzie od mojego pierwszego zetknięcia z profesjonalnym graniem. W 2008 roku, mając niecałe osiemnaście lat, debiutowałem na scenie z zespole Ani Rybackiej. Działo się to w warszawskim klubie Tygmont – oczywiście w czasach, gdy był on jeszcze klubem jazzowym. Później wielokrotnie zapraszały mnie do współpracy wokalistki, na przykład przy okazji koncertów albo egzaminów na Akademii Muzycznej w Katowicach. Uczestniczyłem także w warsztatach Voicingers w Żorach jako członek sekcji akompaniującej wokalistom. Te doświadczenia bardzo przydają mi się nadal – między innymi w pracy wykładowcy w Sekcji Jazzu na ulicy Połczyńskiej [w Warszawie – przyp. MK], gdzie prowadzę zajęcia z wokalistkami. Cieszę się, że mam coraz więcej takich współprac, bo uwielbiam głos. Niesie ze sobą szczególną emocjonalność. Jest przy tym instrumentem trudnym, który wymaga wsparcia.

 

Łukasz Ojdana

Pianista jazzowy i kompozytor. W 2016 roku ukończył studia w Instytucie Jazzu Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, gdzie w latach 2018-2020 był wykładowcą. Obecnie prowadzi zajęcia Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Z Maciejem Garbowskim i Krzysztofem Gradziukiem współtworzy trio RGG, czyli jedną z najważniejszych polskich formacji jazzowych. W latach 2016-2018 był członkiem Tomasz Stańko Band. Współpracował także m.in. ze Zbigniewem Namysłowskim, Evanem Parkerem, Trevorem Wattsem, Samuelem Blaserem, Vernerim Pohjolą, Paulim Lyttinenem, AUKSO i Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach. Był nominowany do nagrody „Fryderyk”. Laureat stypendium z programu „Młoda Polska”, Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Dlaczego tak jest według ciebie?

Nie jest równomiernie temperowany, dlatego dobrze, gdy wokalistom towarzyszy kompetentny zespół. Wtedy łatwiej jest niektóre rzeczy zaśpiewać i czuć większy spokój na scenie. Są oczywiście sytuacje, gdy muzyce dobrze robi kontrowersja, coś w rodzaju skandalu. To wzbogaca formę artystyczną. W kluczowych momentach warto jednak jest mieć wsparcie ze strony zespołu.

„Wędrujący ptak” to nie tylko kontynuacja relacji z głosem, ale także kolejny przejaw twojego zainteresowania muzyką ludową, które chyba trwa dość długo. Na albumie solowym „Kurpian Songs and Meditations” sprzed czterech lat zajmowałeś się melodiami kurpiowskimi. Pamiętam też, że na płycie „Aura” tria RGG pojawiła się ukraińska melodia „Letila zozula”. „Aurę” nagrywaliście dokładnie dekadę temu, a teraz tę samą pieśń można usłyszeć na nowym albumie.

Faktycznie od dawna interesuję się muzyką źródłową. Dodanie utworu „Letila zozula” na tamtą płytę RGG było moim pomysłem, a trochę później – podczas koncertu dyplomowego w Katowicach w 2016 roku – wykonałem program złożony z melodii kurpiowskich i ukraińskich. Ważną inspiracją były wtedy dla mnie albumy zespołu Drevo i na ich podstawie zrobiłem transkrypcje wybranych pieśni. Na płycie solowej skupiłem się na polskich utworach, ale teraz – w większym składzie – zajęliśmy się tymi ukraińskimi. Do melodii kurpiowskich czasem zresztą wracam, gdy występuję solo. Kiedy zaś gramy z Mariią repertuar z albumu „Wędrujący ptak”, ona zachęca mnie do przemycania melodii kurpiowskich i to się naturalnie splata.

Mariia Ojdana. Fot. Gosia Frączek
Mariia Ojdana. Fot. Gosia Frączek
Łukasz Ojdana. Fot. Gosia Frączek
Łukasz Ojdana. Fot. Gosia Frączek

Nic dziwnego. Jesteś przecież – jak można przeczytać na twojej stronie internetowej – „słowiańskim pianistą jazzowym”…

Gdy myślę o swojej przynależności kulturowej, to ważny jest dla mnie w pierwszej kolejności aspekt słowiańskości. Wierzenia, obyczaje, muzyka Słowian i tego obszaru Europy interesują mnie szczególnie. Takim zdefiniowaniem siebie chciałem zaznaczyć, że to, co przekazuję za pośrednictwem muzyki, jest jakoś związane z miejscem, z którego się wywodzę.

Uwielbiam głos. Niesie ze sobą szczególną emocjonalność

Jak udało wam się doprowadzić do sytuacji, że stanęliście z Mariią na jednej estradzie z Drevo?

Wszystko zaczęło się od zaproszenia na festiwal w Białymstoku, które otrzymałem od Narodowego Centrum Kultury. Od niezobowiązującej rozmowy minęło kilka miesięcy i domyślałem się, że pewnie nic z tego nie będzie. Tymczasem dostałem telefon późną wiosną ubiegłego roku i usłyszałem: „Cześć Łukasz. Robimy ten twój projekt! Koncert jest w sierpniu”. Czasu było mało, ale chcieliśmy z Mariią spróbować nawiązać kontakt właśnie z Drevo. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo ich przekonać do tego przedsięwzięcia, bo należą do takich grup, dla których ważne jest wykonywanie muzyki zgodnie ze starymi zwyczajami. Po tygodniach szukania numeru telefonu do założyciela Drevo i jego kierownika artystycznego Jewhena Jefremowa udało nam się do niego dodzwonić do Kijowa. Jefremow podchodzi bardzo sceptycznie do takich przedsięwzięć…

Co zatem sprawiło, że wasz plan się powiódł?

Skontaktowaliśmy się z jedną ze śpiewaczek z Drevo – Tatianą Sopilką – która mieszka teraz w Polsce. Przedstawiliśmy nasz pomysł, spodobał jej się i w końcu Jefremow także się zgodził. Jednak w związku z tym, że Drevo kultywuje tradycyjne wzorce wykonawcze, zależało im na tym, by ich śpiew harmonijnie zestawić z innymi elementami programu: moimi kompozycjami na bazie ludowych melodii, które przybrały formę fortepianowych miniatur, oraz improwizacjami. Wymyśliliśmy z Mariią scenariusz koncertu, wybraliśmy utwory. Muzycy Drevo przyjechali do nas na wstępną próbę w czerwcu i udało nam się ich przekonać. Ogromna w tym zasługa Marii, bo ona zna te utwory od dzieciństwa, śpiewa je od zawsze. Pierwszy koncert odbył się na festiwalu Wschód Kultury w Białymstoku i okazał się na tyle udany, że zapadła decyzja o nagraniu tej muzyki. Zorganizowaliśmy więc kolejny występ, tym razem w Warszawie, i jego rejestracja trafiła na płytę.

Łukasz Ojdana, Mariia Ojdana, Sergiy Ohrimchuk, Anna Ohrimchuk, Tatiana Sopilka i Jurij Pastushenko. Fot. Alina Gabrel-Kamińska
Łukasz Ojdana, Mariia Ojdana, Sergiy Ohrimchuk, Anna Ohrimchuk, Tatiana Sopilka i Jurij Pastushenko. Fot. Alina Gabrel-Kamińska
Na pierwszym planie Mariia Ojdana. Za nią stoją Sergiy Ohrimchuk, Anna Ohrimchuk, Tatiana Sopilka i Jurij Pastushenko. Fot. Alina Gabrel-Kamińska
Na pierwszym planie Mariia Ojdana. Za nią stoją Sergiy Ohrimchuk, Anna Ohrimchuk, Tatiana Sopilka i Jurij Pastushenko. Fot. Alina Gabrel-Kamińska

Dwa utwory – „Oj suchy dube” i „Letila zozula” – są wykonane wyłącznie przez Drevo. W trzech kolejnych, które mają ukraińskie tytuły, na różne sposoby przeplatają się ich głosy, śpiew Marii oraz twoja pianistyka. Są tu jednak także kompozycje nazwane gatunkami ptaków: „Wilga”, „Kraska” czy „Samotnik”. Skąd taki pomysł?

Ptasia symbolika w tradycji ukraińskiej jest bardzo obecna, można wręcz mówić o mistycznym wymiarze tych zwierząt. Uznaliśmy, że takie tytuły będą dobrym łącznikiem między kulturą Ukrainy a naszą współczesną wrażliwością. Jest w nich też jakaś baśniowość, którą można swobodnie interpretować.

Okładka raczej nie jest baśniowa…

Tak i nie, bo samolot może zarówno symbolizować wolność i tytułowe wędrowanie, jak i nadchodzące zagrożenie. Za nim z kolei widać słońce, czyli światło, nadzieję… Nie chcieliśmy nadawać tej płycie charakteru żałobno-wojennego. Chodziło nam po prostu o spotkanie kultury ukraińskiej z polską, a także ludowości ze współczesną improwizacją i odrobiną eksperymentu.

Okładka albumu „Wędrujący ptak”. Projekt: Gosia Frączek
Okładka albumu „Wędrujący ptak”. Projekt: Gosia Frączek

W wymiarze muzycznym wiele jest w waszym dialogu szacunku i przyjaznego potraktowania. Na tym tle wyróżnia się utwór „Czogo pole poczornilo”, gdzie słychać dużo ekspansywnej elektroniki, pogłosów, zapętleń. Efekt jest niepokojący, a w kontekście całej płyty może wręcz szokować.

To najbardziej eksperymentalny utwór, kontrastujący z pozostałymi. Sporo pracowaliśmy nad nim w trakcie postprodukcji. Pewne efekty uzyskaliśmy już podczas koncertu, ale później w studiu Janka Smoczyńskiego doszlifowaliśmy detale, by to brzmiało bardziej tak, jak chcieliśmy.

Gdy myśli się o podobnych mariażach muzyki ludowej z improwizowaną pianistyką, trudno nie wspomnieć nazwiska Tigrana Hamasyana. Tę inspirację słychać zarówno na „Wędrującym ptaku”, jak i na „Kurpian Songs and Meditations”.

Nie ukrywam, że Tigran jest dla mnie ważną postacią. Słucham jego płyt, podoba mi się taki sposób pracy z tradycyjną muzyką Armenii – do tego stopnia, że ćwiczę jego utwory, niektóre transkrybuję. Niedawno kupiłem też nuty Tigrana wydane przez estońską firmę Terentyev Publishing i sobie je studiuję. Może dlatego słychać pewne podobieństwo. W żadnym razie nie zależy mi na tym, by brzmieć jak on, bo czerpię inspirację z wielu źródeł.

Na ile „Wędrujący ptak” ma szansę wędrować koncertowo?

Taka szansa jest, bo muzycy Drevo mieszkają w Polsce. Premiera koncertowa odbędzie się na festiwalu Nowa Tradycja 18 maja i mam nadzieję, że w takiej pełnej formule wykonamy ten repertuar nie raz. Wprawdzie gdy zgłaszam się do różnych decydentów, słyszę, że „Wędrujący ptak” to nie jest ani jazz, ani muzyka tradycyjna, więc trudno nas ulokować w programie tego czy innego festiwalu. Na swój sposób nawet mnie to bawi, bo okazuje się, że niektóre osoby na ważnych stanowiskach podejmują decyzje w oparciu o zadziwiająco wąskie kryteria. Mimo to wierzę, że nasze przedsięwzięcie będzie mogło ewoluować podczas koncertów.

Zobacz też

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze wpisy

Pełne archiwum