Aktywna tęsknota
Premiera: 15.06.2023
43'
Premiera: 15.06.2023
43'
Ciemna przestrzeń zadymionej estrady. Gdzieniegdzie majaczą puszyste wierzchołki wiązek traw i zbóż, porozstawianych pośród instrumentów, mikrofonów i odsłuchów. W poświacie widoczne są cienie wykonawców. Atmosfera tajemnicza, niepokojąca. Rozbrzmiewają przeszkadzajki, za leniwymi posunięciami smyczkiem po kontrabasie ciągnie się pogłos, zaśpiewy i westchnienia snują się w różne strony i zdają zapowiadać mistyczny rytuał, a nie koncert jazzowy.
Tak rozpoczynałaby się relacja z czerwcowego występu kwintetu wokalistki Magdy Kuraś, który odbył się w Gdańsku i towarzyszył premierze ich albumu „Tryptyk biłgorajski”. Jest to zanurzona w ludowych tekstach opowieść o tęsknocie, utraconej miłości i wypełnionej smutkiem samotności. Trudno nazwać to, czego podczas tamtego wieczoru doświadczyłem, koncertem. Był to kipiący od emocji spektakl z Kuraś w roli głównej: śpiewając, była kruchą i zranioną dziewczyną, łkała, rozpaczała, oskarżała. Miotała się w kompulsywnych ruchach, aktywnie przeżywała tęsknotę. Razem z nią w tym dramacie o odrzuconej miłości byli pozostali wykonawcy – kreujący teatralną atmosferę niedopowiedzenia, hipnotyzujący transowymi motywami, wyśpiewujący z nią pełne emocji kantyleny.
Wspominam tamten wieczór, bo właśnie takie spotkanie z tą muzyką wydaje mi się optymalne. Pewien rodzaj histerii i skrajnej emocjonalności, którymi emanuje Kuraś, chwilami budzi dyskomfort, uderza ekshibicjonizmem, ale jednocześnie przyciąga i faktycznie porusza. Oczywistym jest, że słuchając tej muzyki na płycie, w oderwaniu od atmosfery fizycznego teatru, aż takich wrażeń nie ma. Aura niby jest ta sama, dochodzi do paru spektakularnych eksplozji emocji, gdzie niepozorna melodia przeradza się we wzniosły hymn. Trochę za dużo jest tu jednak lekkich mgiełek, okiełznanej łagodności, miękkiego piękna, patetycznej regularności, by muzyka mogła zainteresować do tego stopnia co frapujący koncert-spektakl.
Komentarze