ImproSpot

Piątka na piątek

Maciej Krawiec
Maciej Krawiec
recenzja
Maciej Krawiec
Multikulti Project
31.10.2023
57'

Michał Aftyka Quintet
Frukstrakt

Trudno uwierzyć, że „Frukstrakt” jest debiutem fonograficznym kwintetu kontrabasisty Michała Aftyki. Jest tak przede wszystkim ze względu na poziom dojrzałości kompozytorskiej, jaki prezentuje lider. Interesuje go wiele aspektów muzycznej materii – mamy więc do czynienia zarówno z poszukiwaniami w psychodelicznych głębinach, wyrafinowanymi mozaikami rytmów oraz brzmień spod znaku Pettera Eldha, jak i na przykład wdzięcznymi ukłonami w stronę cool jazzu. Aftyka jasno określa architekturę swoich różnorodnych utworów, czasami je mocno komplikuje, błyskotliwie bawi się formą. Co jednak ważne, nie traci z pola widzenia muzyków ze swojego zespołu, którzy mu się odwdzięczają: mądrze balansują między precyzją a swobodą.

Właśnie! Zespół! Nie byłoby aż takiego sukcesu „Frukstraktu”, gdyby kwintet nie był do tego stopnia zgrany. Utwory Aftyki wymagają nieraz dyscypliny, ale i osobistej interpretacji. Jego partnerzy wywiązują się z tych zadań perfekcyjnie – kiedy trzeba, są staranni, ale wiedzą też, że w tej muzyce nie mniej ważne są luz i przestrzeń. Na kolejnej płycie zespołu chętnie usłyszałbym jeszcze więcej oznak owego luzu, a także żywiołowości. O tym, że kwintet Aftyki jest biegły w wielu stylistykach, już wiemy. Teraz warto by nieco ograniczyć pole działania i skupić się na zgłębianiu go.
7/10
Relative Pitch
10.11.2023
57'

Omawi
Waive

Wciąż jeszcze docierają do nas wydawnicze echa czasów pandemii, gdy obostrzenia uniemożliwiały bądź utrudniały między innymi organizację koncertów. Nowy album holendersko-polskiego tria Omawi również powstał w cieniu tamtych wydarzeń: to płyta koncertowa nagrana przy okazji pierwszego występu tej grupy od momentu wybuchu pandemii. Co prawda w rejestracji nie zawarto (niestety) słów, które muzycy w tej wyjątkowej sytuacji kierowali do publiczności, ani reakcji widzów, ale wyczuwa się tu intymną atmosferę bliskości i skupienia.

Improwizowany set podzielono na pięć części, z których każda maluje nieco inne barwy. Pierwsza, ruchliwa i zagęszczona, eksploruje różne konteksty. W drugiej dzieją się niezwykłe zdarzenia brzmieniowe. Z kolei w trzeciej mamy do czynienia z poprowadzonym z niemal żelazną konsekwencją crescendem. Czwarta interesuje się ideą nieoczywistego refrenu i repetycjami. Piąta zaś eksponuje chropowate faktury i kształty inspirowane bebopem czy jazzem modalnym. Co chwila dzieje się tu coś zasługującego na uwagę: jakiś pomysł artykulacyjny; rodzaj reakcji na grę partnerów; nieśmiałe, przekorne, odważne albo wręcz rewolucyjne gesty, które wpływają na narrację.
8/10
Alpaka Records
8.11.2023
62'

Tomasz Chyła Quintet
Music We Like To Dance To

Ciekawą i niełatwą drogę przebywa zespół skrzypka Tomasza Chyły. Jego arcyciekawy i odnoszący sukcesy kwintet – po tym, jak ukazały się dwa znakomicie przyjęte albumy (w tym niezapomniane „Circlesongs” z 2018 roku) – właściwie przestał istnieć. Odeszło z niego dwóch ważnych muzyków, a znalezienie dobrej formuły działania dla nowych – trębacza Emila Miszka i gitarzysty Krzysztofa Hadrycha – odbyło się nie bez problemów. Dowodem na to był niezbyt udany album „Da Vinci” (2021), ale ten najnowszy pokazuje, że kwintet ma już trudności za sobą. „Music We Like To Dance” to płyta, gdzie zespół stawia na rockową spontaniczność, surowość brzmienia, a także raczej nieskomplikowane, nieraz porywające utwory. I jest w tym bardzo autentyczny.

Takie kompozycje są świetną płaszczyzną dla emocjonalnych opowieści solistów: przede wszystkim szalenie energetycznego gitarzysty Krzysztofa Hadrycha. W bardzo dobrej formie jest Chyła, który nadal z powodzeniem łączy bezlitosną ostrość z melancholijnym liryzmem. Szczególnie podobają mi się te momenty, gdy zespół waha się między bezwstydną ekspresją a powściągliwością i stonowaniem – zarówno na gruncie kompozycji, jak i partii solowych. Płyta pod koniec traci impet, ale do jej pierwszej części zdecydowanie warto wracać.
6/10
OFFczART
24.11.2023
57'

Mad Ship
Time Shift

Po dwuletniej przerwie gitarzysta Kuba Wójcik wraca ze swoim jazzrockowym kwartetem Mad Ship. Ambicją ich koncepcyjnego albumu „Time Shift” jest odniesienie się do symboliki związanej z pojęciem czasu. Brzmienia grupy wciąż wywołują skojarzenia z technologią kosmicznej podróży: błyskają łuny, gdzieś wirują turbiny, coś artykułuje elektronika. Taką enigmatyczną materię stanowią improwizowane interludia, którymi przeplecione zostały główne kompozycje – precyzyjnie napisane i wykonane. Pobrzmiewają w nich dramatyczne i rozmarzone nastroje, a formy odsyłają nawet do klasyków rocka progresywnego czy muzyki fusion.

Rezultat jest zaskakująco konserwatywny i ostrożny. Wójcik postanowił wiele zaplanować i trochę przesadził. Nie dość, że w sztywne ramy wsadził większość kompozycji, to jeszcze – jak opowiadał w wywiadach – wyznaczał partnerom cele, jakie mają przyświecać improwizacjom. W takim podejściu nie ma niczego złego, ale akurat na „Time Shift” – pomimo paru dobrych tematów („Big Time”, „Witching Hour”) i nasyconych emocjami partii solowych („Carnival Diet”) – muzyka kwartetu grzęźnie pośród ciężkawych pomysłów. Z większym zainteresowaniem wracam do debiutanckiego „Flash Years” – albumu nie bez wad, ale broniącego się specyficznym brudem, szorstkością, ostrością interakcji.
5/10
kxntrst records
30.11.2023
39'

Hoshii
Hoshii

Pamiętam dyskusje przy okazji wydania ostatniej płyty Kuby Więcka w serii Polish Jazz. Czy jego album z Pauliną Przybysz „Kwiateczki” powinien był tam trafić? Czy znalazło się tam należycie dużo jazzu? W kontekście nowej płyty Więcka nie musimy mnożyć takich pytań: saksofonista jest kolejnym muzykiem, który poszedł „na swoje”, wydał ją własnym sumptem i spod szyldu „polish jazz” się wyślizgnął. O tym, że nie da się go zamknąć w takiej szufladce, z każdym rokiem wiemy coraz lepiej – kolejnymi projektami pokazywał ostatnio, że bliższa mu była elektronika, hip-hop, pop i produkcja muzyczna aniżeli jazz.

Skład Hoshii to projekt, w którym Więcek eksponuje te zainteresowania i miesza je z elementami improwizacji oraz echami jazzowych aranży. Muzyk niezmiennie pisze wpadające w ucho melodie, z których buduje wdzięczne i przystępne utwory, zanurzone w aurze trochę retro, trochę lo-fi. Ambicją Więcka wydaje się pisanie atrakcyjnej, komunikatywnej muzyki, ale słychać przecież, że jest ona efektem dokładnego obmyślenia mariaży stylistycznych, wyszlifowania aranżacyjnych perełek w taki sposób, by liczne muzyczne składowe – hip-hop, jazz, fusion, drum'n'bass, techno, dancehall etc. – przyniosły tak spójny i (pozornie) lekki rezultat.
7/10

Zobacz też

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze wpisy

Pełne archiwum