ImproSpot

Wyginanie obrazu

Istnieją podobieństwa między środowiskiem muzyki folkowej a tym zajmującym się jazzem. W obu obowiązuje pewien savoir-vivre: co można w tej muzyce, a czego nie. Dlatego czasem aż chce się stworzyć karykaturę obowiązujących norm. W Głupim Komputerze nieco więc wyginamy obraz jazzu
Istnieją podobieństwa między środowiskiem muzyki folkowej a tym zajmującym się jazzem. W obu obowiązuje pewien savoir-vivre: co można w tej muzyce, a czego nie. Dlatego czasem aż chce się stworzyć karykaturę obowiązujących norm. W Głupim Komputerze nieco więc wyginamy obraz jazzu
Michał Fetler
Michał Fetler
WSPÓŁPRACA
rozmawia Maciej Krawiec
rozmawia Maciej Krawiec

Maciej Krawiec: Podczas lipcowego koncertu tria Głupi Komputer w Łodzi przyznałeś, że nigdy w całości nie wysłuchałeś albumu „Kind of Blue” Milesa Davisa. Wkrótce wystąpisz w ramach „JazzKlubu” w NOSPR. Kto wie, może będziesz pierwszym muzykiem w historii tego cyklu koncertowego, który może to o sobie powiedzieć? (śmiech)

Michał Fetler: Możliwe! (śmiech) W trakcie koncertów Głupiego Komputera komentujemy tytuły naszych utworów. Jeden z nich nazywa się „Kind of Deep Blue”. To jest nawiązanie do komputera Deep Blue, który wygrał w szachy z Garrim Kasparowem, oraz właśnie albumu Davisa. Z ręką na sercu mogę potwierdzić, że nigdy go w całości nie wysłuchałem. Robiłem może ze dwa podejścia, ale szybko stwierdzałem, że taka estetyka nie jest dla mnie ciekawa. Nigdy specjalnie nie interesował mnie klasycznie rozumiany jazz.

To może słuchałeś chociaż płyty „Blue” zespołu Mostly Other People Do The Killing? (To album konceptualny, gdzie artyści odgrywają „Kind of Blue”, w najdrobniejszych szczegółach trzymając się oryginalnego wzorca – przyp. MK)

Z tą płytą wiąże się pewna anegdota. Podczas sesji nagraniowej pierwszego albumu Jazz Bandu Młynarski-Masecki saksofonista Tomasz Duda postanowił na jednym telefonie włączyć oryginalne „Kind of Blue”, a na drugim – „Blue”. Udało mu się to zsynchronizować i przez dwadzieścia minut oba albumy grały jednocześnie z dwóch telefonów. Wszystko zgadzało się co do ułamka sekundy. Prawdopodobnie to był moment, kiedy najdłużej w moim życiu słuchałem „Kind of Blue”. (śmiech)

Koncert Głupiego Komputera odbędzie się 2.11.2025 w ramach cyklu „JazzKlub” w NOSPR

Muzycy z Mostly Other People Do The Killing podeszli do Davisowskiego klasyka tak, jak do dzieła muzyki poważnej. Zamiast improwizować, skopiowali improwizacje z 1959 roku. Odnieśmy to do twojej pracy z Głupim Komputerem (Michał współtworzy ten zespół z pianistą Jakubem Królikowskim i perkusistą Danielem Karpińskim – przyp. MK). W jednym z wywiadów wspominałeś, że wasza muzyka zrodziła się ze wspólnego improwizowania. Tymczasem, gdy słucham waszych koncertów, mam poczucie, że dość ściśle trzymacie się skomponowanych form, które trafiły na album „Jazz Not Found”.

Faktycznie określiłbym muzykę naszego tria jako dość ustrukturyzowaną, a w jej ramach pojawiają się przestrzenie na improwizację. Oczywiście w trakcie koncertów pozwalamy sobie nieraz na jakąś frywolność, fantazyjne odejście od scenariusza, ale zawsze wracamy do ustalonej formy. Wolimy trzymać się określonej narracji, na którą składają się konkretne zwroty akcji albo punkty kulminacyjne. Gdy tworzę muzykę, zastanawiam się nad tym, co mnie jako słuchaczowi sprawiałoby przyjemność. Tę przyjemność sprawia mi właśnie podążanie za przemyślaną narracją. Poza tym wszystkich nas w zespole łączy zamiłowanie do muzyki elektronicznej, do techno, co pewnie też determinuje nasze działania. Przy okazji dodam, że duży wpływ na album „Jazz Not Found” miał producent Maurycy Zimmermann (znany jako mooryc – przyp. MK). Zmontował na nowo muzykę, którą zarejestrowaliśmy w studiu, a my potem nauczyliśmy się grać zaproponowane przez niego formy.

Wspomniałeś o koncertach. Mam wrażenie, że – jak na grupę okołojazzową – sporo występujecie. Ktoś wam pomaga w organizacji koncertów, czy wynika to raczej z faktu, że na przestrzeni lat zdążyliście zbudować sieć kontaktów?

Koncertów rzeczywiście jest więcej, niż się spodziewaliśmy. Nikt nam w tym nie pomaga, aczkolwiek cały czas węszymy za możliwością współpracy impresaryjnej. Korzystamy z wypracowanych przez lata kontaktów, ale trzeba powiedzieć, że co najmniej połowa koncertów, które dotychczas zagraliśmy, pojawiła się sama: po prostu nas zaproszono. Chcę wierzyć, że wynika to z jakości naszych występów. Może zabrzmi to nieskromnie, ale uważam, że naprawdę dobrze dopasowaliśmy się w Głupim Komputerze i że proponujemy wartościową muzykę. Poza tym, staram się nie wychodzić na estradę, kiedy wiem, że nie zapewnię odpowiedniej dozy przyjemności i rozrywki słuchaczom. Krótko mówiąc, chcę budować swoją publiczność oddolnie, za pomocą wartościowych koncertów. Nie przepadam za mediami społecznościowymi i nie do końca odnajduję się w obecnych formach promocji. Zdecydowanie wolę bezpośredni kontakt ze słuchaczami.

Jakub Królikowski, Daniel Karpiński i Michał Fetler (Głupi Komputer). Fot. Beata Wencławek

To chyba dobrze się składa, bo w jednym z wywiadów mówiłeś, że widzisz w Polsce coraz więcej przestrzeni dla współczesnego jazzu i muzyki okołojazzowej.

Wydaje mi się, że kultura zatacza pewne koło. Przypominają mi się lata dwutysięczne, kiedy w Polsce pojawiła się moda na nowoczesny jazz i łączenie brzmień akustycznych z elektronicznymi – popularne wtedy były takie grupy jak Skalpel i Robotobibok. Mam wrażenie, że ta tendencja teraz wraca i jesteśmy jako Głupi Komputer beneficjentami takiej sytuacji. Zupełnie tego nie planowaliśmy: styl naszej muzyki nie był rezultatem żadnego wykoncypowanego zabiegu.

Ostatecznie jednak Głupi Komputer robi wrażenie wykoncypowanego zespołu. Wasza nazwa wydaje się szyta na miarę: idealnie pasuje do nieco żartobliwej, retro elektroniki, a także humoru zawartego w niektórych brzmieniach i melodiach. Można by sądzić, że niejako podążaliście za nazwą, tworząc muzykę. Tymczasem, jak mówiłeś już nieraz, nazwa pojawiła się na dalszym etapie waszej pracy i wynikła z muzyki.

Początkowo na nazwę zespołu składały się nasze nazwiska. Dopiero później padł dość niespodziewany pomysł obecnej nazwy. Wydała nam się adekwatna, bo w sposobie gry każdego z nas jest pewna „komputerowość”. Jest to najbardziej oczywiste u Jakuba Królikowskiego ze względu na jego posługiwanie się syntezatorami. Jakub ma świetne wyczucie takich brzmień, bo nasłuchał się muzyki elektronicznej. Jest z wykształcenia kompozytorem i łączy wiedzę akademicką z zamiłowaniem do tego typu estetyki. Daniel Karpiński jest z kolei bardzo technicznym perkusistą, posługuje się instrumentem w sposób niekoniecznie jazzowy. Usytuowałbym jego grę między jazzem a techno, co osobiście bardzo mi odpowiada. Ja natomiast jestem z wykształcenia saksofonistą klasycznym, dzięki czemu posługuję się instrumentem w sposób bardziej techniczny niż wielu muzyków. Nie stosuję języka stricte jazzowego, czego trochę żałuję, ale z roku na rok coraz mniej.

Michał Fetler

Saksofonista basowy, barytonowy i altowy. Samozwańczy kompozytor i aranżer. Proponuje własny język muzyczny, oscylujący gdzieś pomiędzy muzyką elektroniczną, eksperymentalną i regionalną. Wykorzystuje saksofon jako medium uniwersalne i raczej nie-jazzowe. Ponadto fascynuje się estetyką orkiestr dętych, ich brzmieniem, możliwościami i funkcjonalnością. Fetler jest artystą od lat związanym z Poznaniem, twórcą autorskich zespołów Polmuz, Koń i Głupi Komputer oraz orkiestry dętej Fanfara Awantura. Piastuje także stanowisko saksofonisty w orkiestrze Jazz Band Młynarski-Masecki. Strona artysty w serwisie Culture.pl

Na waszym koncie na Facebooku można zobaczyć krótki klip, gdzie akustyk przed koncertem pyta cię o ewentualną modyfikację twojego brzmienia. To dość zabawna rozmowa: „Mam to przez efekt jakiś przepuszczać, czy czyścioszek idzie”? Odpowiadasz: „Raczej czysty”. (śmiech)

Nie uważam, by brzmienie saksofonu nadawało się do tego rodzaju przetwarzania. Ja przynajmniej nie kojarzę przykładów, które byłyby dla mnie akceptowalne. Wzorem jest dla mnie Colin Stetson, który z reguły nie używa żadnych efektów. Eksploruje różne brzmienia, opierając się na własnej technice. Poza tym jestem zdania, że istnieje nieskończona liczba różnorakich efektów. Bardzo łatwo można wpaść w pułapkę mnożenia sprzętu w celu uzyskania jakiegoś tam rezultatu, który ostatecznie może okazać się i tak nieosiągalny. Wybieram więc ścieżkę minimalistyczną: wolę zgłębiać technikę, którą już posiadam, żeby wycisnąć z niej jak najwięcej.

Z kolei w kontekście nadchodzącego koncertu Głupiego Komputera w NOSPR można chyba powiedzieć, że będziecie podążać ścieżką maksymalistyczną. Na tę okazję do tria dołączy jeszcze czterech muzyków, a do nazwy zespołu dodaliście „+ +”.

Powiększenie składu pozwala na odtworzenie tych wszystkich dźwięków, które się pojawiły na albumie za sprawą mooryca. On faktycznie dograł tam wiele swoich partii, które są zawsze gdzieś w tle, ale mocno determinują brzmienie płyty. W większym składzie uda nam się je wszystkie wykonać.

Skąd pomysł na koncert w nowym formacie?

Michał Hajduk (kurator „JazzKlubu” – przyp. MK) zapytał nas, czy nie chcielibyśmy kogoś zaprosić do zagrania z nami i tym samym nieco naszą muzykę „ujazzowić”. Moim pierwszym pomysłem był udział właśnie Colina Stetsona, ale okazało się, że on w tym okresie nie koncertuje. Następnie pomyślałem o sformowaniu składu, z którym można by uzyskać quasi-bigbandowe brzmienie. Zagrają więc z nami saksofoniści Krzysztof Kuśmierek oraz Wojtek Braszak, którzy będą wykonywać solówki improwizowane w miejscach, gdzie jest na to przestrzeń. Wystąpią także Zbyszek Wilk na tubie oraz Tomek Szczepaniak na wibrafonie, marimbie i jeszcze na… pewnym szczególnym instrumencie.

Jakim?

Tomek został w tym roku wykładowcą perkusji na akademii muzycznej w Poznaniu, a przy tym jest konstruktorem instrumentów. Zdaje się, że w NOSPR jednym z jego instrumentów będzie zawieszony na wysokości około dwóch metrów werbel. Do niego ma być podwieszona sprężyna, na której Tomek będzie grał smyczkiem. Efekt, jaki można uzyskać, to podobno coś pomiędzy głosem Godzilli a autostradą A4. (śmiech)

Michał Fetler, Daniel Karpiński i Jakub Królikowski (Głupi Komputer) podczas koncertu w Fabryce Sztuki w Łodzi (2025). Fot. Marta Zając-Krysiak dla LDZ Alternatywa
Okładka płyty „Jazz Not Found” Głupiego Komputera na estradzie w Fabryce Sztuki w Łodzi (2025). Fot. Marta Zając-Krysiak dla LDZ Alternatywa

Będzie to więc pewnie kolejny humorystyczny element waszego występu. Lubicie przecież żartować nie tylko poprzez muzykę, ale też bliski wam jest pewien kabaretowy, sowizdrzalski sposób prowadzenia koncertów.

Ten kabaret rzeczywiście nieco się do naszych występów wkrada – szczególnie pomiędzy utworami, gdzie Jakub Królikowski i ja prowadzimy konferansjerkę. Humor pojawia się zresztą nie tylko w poczynaniach Głupiego Komputera, ale i innych zespołów, które współtworzymy (czyli kwartetu Polmuz i większego składu Fanfara Awantura – przyp. MK). Na przykład koncerty Polmuzu zaczynają się dosyć poważnie i mrocznie, natomiast kończą pewną beką. (śmiech) W tym kontekście pozwolę sobie stwierdzić, że istnieją podobieństwa między środowiskiem muzyki folkowej a tym zajmującym się jazzem. W obu obowiązuje pewien savoir-vivre: co można w tej muzyce, a czego nie. Nieraz mówi się o „policji folkowej” i „policji jazzowej”.

Słyszałem też o „policji mazurkowej”, co w kontekście dopiero co zakończonego Konkursu Chopinowskiego wydaje się zdecydowanie na czasie.

Właśnie! I dlatego czasem aż chce się stworzyć pewną karykaturę obowiązujących norm, stanąć w kontrze. W Polmuzie nieco więc wyginamy obraz muzyki folkowej, a w Głupim Komputerze robimy coś podobnego z jazzem.

Zobacz też

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze wpisy

Pełne archiwum