ImproSpot

Za dużo, za gęsto

W zespole Kasi Pietrzko przydałby się ktoś, kogo stać byłoby na przekorę i niezgodę wobec liderki. Póki co słuchamy nadmiernie ekstrawertycznej pianistki, za którą najczęściej posłusznie idą pozostali muzycy.
W zespole Kasi Pietrzko przydałby się ktoś, kogo stać byłoby na przekorę i niezgodę wobec liderki. Póki co słuchamy nadmiernie ekstrawertycznej pianistki, za którą najczęściej posłusznie idą pozostali muzycy.
Kasia Pietrzko Trio
Fragile Ego
Maciej Krawiec
Warner Music Poland
Premiera: 28.04.2023
40'
Kasia Pietrzko Trio
Fragile Ego
5/10
Warner Music Poland
Premiera: 28.04.2023
40'
5/10
Maciej Krawiec

„Jest to zaledwie czwarta płyta lidera-perkusisty w serii”! „W ramach cyklu ukazały się [przedtem] płyty ledwie czterech wokalistów”. „Najmłodszy debiutant w historii serii”. „Pierwszy od 28 lat debiut”. W kontekście albumów wydawanych w serii Polish Jazz zazwyczaj można liczyć na informację statystyczną, która ma promocyjnie wzmocnić daną premierę.

W przypadku najnowszej płyty ta maniera również została wykorzystana. W zapowiedziach czytamy, że „Kasia Pietrzko jest pierwszą pianistką, kompozytorką i liderką w historii tej najstarszej jazzowej serii płytowej”. Dużo warunków musiało być tu spełnionych, by mogło paść słowo „pierwsza”, prawda? Sama „kompozytorka” by nie wystarczyła, bo niedawno z Kubą Więckiem muzykę na album „Kwiateczki” pisała Paulina Przybysz. „Liderka” też nie, bo liderkami na płytach Polish Jazzu dawno temu były Marianna Dąbrowska, Ewa Bem i Lora Szafran. „Pianistka” – uf, mamy to. A gdy jeszcze doda się „liderka własnego tria” – jak pada na przykład w programie tegorocznego festiwalu Jazz nad Odrą – no to już w ogóle nie ma zastrzeżeń do wyjątkowości przedsięwzięcia. Warianty tego zdania pojawiają się teraz w prawie każdym tekście o albumie. Jestem ciekaw, z jakich powodów kolejne płyty z serii Polish Jazz będą „pierwsze”, ewentualnie „zaledwie czwarte”. Czy gdy album w Polish Jazzie nagra perkusistka, będzie on zapowiadany jako dzieło „pierwszej perkusistki, kompozytorki i liderki w historii serii”? Albo będziemy czytać o „pierwszej liderce zespołu większego niż trio”? Czekam na to. Chociaż… nie. Wolałbym czekać po prostu na płyty, do których wracałbym nie tylko z zawodowego obowiązku – niezależnie od tego, czy byłoby to kolejne akustyczne trio, freejazzowa orkiestra albo interpretujący standardy kwartet.

Piotr Budniak, Kasia Pietrzko i Andrzej Święs (Kasia Pietrzko Trio). Fot. Bartosz Maciejewski / Warner Music

A jak wypada album „Fragile Ego”? Gra Pietrzko – mainstreamowej klasycyzującej jazzmanki – ma w sobie zamaszystość i dużą ekspresyjność. Chętnie prezentuje wirtuozerię, kaskady fraz, gdzie liczą się atak, tempo i precyzja. Napisane przez nią tematy nieraz zabrzmią czymś intrygującym, ujmą uczuciem, jakimś bezpośrednim emocjonalnym przekazem. Dzieje się to zwłaszcza w początkowych częściach utworów, tam gdzie eksponowane są motywy i kreowany nastrój. Podobają mi się pierwsza część „Blue, Deep and Wide”, szkic zarysowany u progu „Foggy Dreams”, melancholijny wstęp do „Widow” albo początkowy oddech – bardzo w stylu tria Marcina Wasilewskiego – „Blending Reality”. Szybko jednak okazuje się, że ciąg dalszy kompozycji jest zbyt przejrzysty, intencje są czytelne, a zdarzenia w utworach na tyle jednowymiarowe, że trudno się tą muzyką na dłużej zainteresować.

Pietrzko ma nad wszystkim kontrolę, gra za dużo, za gęsto, „zagrywa” te utwory i ewidentnie dominuje nad partnerami – Piotrem Budniakiem na perkusji i Andrzejem Święsem na kontrabasie. Ci zaś nie są skłonni do tego, by jej się postawić, odważnie negocjować. W efekcie słuchamy nadmiernie ekstrawertycznej pianistki, za którą najczęściej posłusznie idą pozostali muzycy. Jeśli miałbym sobie wyobrażać Pietrzko w bardziej obiecującym składzie, to w pierwszej kolejności widziałbym obok niej perkusistę bądź perkusistkę grającą w sposób bardziej otwarty, z większą charyzmą. Osobę ze skłonnością do przekory i niezgody. Może wtedy jej muzyka miałaby szansę choć trochę zyskać na przestrzenności, ulotności, nieprzewidywalności? Tego na „Fragile Ego” bardzo brakuje.

Zobacz też

Komentarze

  • Mariusz Goraj pisze:

    Długo czekałem na kogoś, kto w swych recenzjach bedzie miał odwage stanąc naprzeciwko całego swiatka jazzowemu (i nie tylko), lokalnym tuzom muzyki mniej lub bardziej improwizowanej… i nie w znaczeniu “przeciwko” tylko twarzą w twarz. I mowic rzeczy o ktorych wszyscy tylko myślą! Nie oglądajac sie na koterie, układziki, darmensy i radosne poklepywanie po ramieniu. Gratuluje!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze wpisy

Pełne archiwum