Melisa zamiast kawy
Premiera: 20.10.2023
56'
Premiera: 20.10.2023
56'
Rzut oka na okładkę nowej płyty Grzegorza Tarwida. Bogactwo kolorów, które mogą w kontekście tego artysty wydawać się wizualizacjami elektronicznych dźwięków, parujących pogłosem. Dał się on przecież poznać nie tylko jako pianista z prawdziwego zdarzenia, ale także jako supersprawny keyboardzista, lubujący się w łączeniu Korga z Moogiem czy fortepianu z Casiotonem. Powiedziałbym, że wizualność „Flowers” sugeruje Tarwida właśnie w wersji „plugged”.
W przypadku nowego albumu to jednak zupełnie nie ten kierunek, w którym artysta postanowił się ze swoim triem udać. Zamiast ekstrawertycznych galopad na syntezatorach, jazzrockowych eksplozji i energetycznych zapętleń – wyczulona na brzmieniowe subtelności gra na fortepianie w asyście wsłuchanego, posłusznego acz dyskretnie aktywnego tria. Za wyjątkiem humorystycznie zmiennego „Baiao B” i zabarwionego post-punkiem „Kirchen Madchen” mamy tu do czynienia z relatywnie – jak na Tarwida – uspokojonym, nastrojowym graniem, w którym słychać melancholię Komedy i muzykalność Bleya. Artysta nie odrzuca także bagażu klasycznej i romantycznej pianistyki, choć nie byłby sobą, gdyby tu i tam nie wplótł Monka czy minimalizmu.
Całość brzmi trochę tak, jakby Tarwid przed nagraniem „Flowers” wypił dzbanek melisy zamiast filiżanki kawy. I dobrze! Między innymi właśnie to uspokojenie złożyło się na zaskakujący, chwilami wręcz piękny jazzowy album. To na nim po raz pierwszy Tarwid tak otwarcie pokazał oblicze dojrzałego, refleksyjnego wrażliwca.
Komentarze