ImproSpot

Metoda małych kroków

W pewnym momencie zostało do nas skierowane pytanie: „Czy jesteście w stanie zorganizować festiwal jazzowy, który mógłby przyciągnąć młodych odbiorców”? Moja odpowiedź od razu była taka, że musimy prezentować tę nową falę jazzu, gdzie muzyka jest bardziej przystępna i zahacza o hip-hop, elektronikę czy skręca w stronę rocka
W pewnym momencie zostało do nas skierowane pytanie: „Czy jesteście w stanie zorganizować festiwal jazzowy, który mógłby przyciągnąć młodych odbiorców”? Moja odpowiedź od razu była taka, że musimy prezentować tę nową falę jazzu, gdzie muzyka jest bardziej przystępna i zahacza o hip-hop, elektronikę czy skręca w stronę rocka
Łukasz Kwaśniewski
Łukasz Kwaśniewski
WSPÓŁPRACA
rozmawia Maciej Krawiec
rozmawia Maciej Krawiec

Maciej Krawiec: Przed nami czwarta edycja festiwalu True Tone w Gliwicach – wydarzenia, którego program skupia się na młodym pokoleniu polskiego jazzu. Tego właśnie będzie dotyczyła nasza rozmowa, ale zacznijmy ją od tematu… innego śląskiego wydarzenia. Niedawno Artur Rojek ogłosił, że po raz pierwszy na katowickim Off Festivalu pojawi się scena dedykowana właśnie młodemu polskiemu jazzowi.

Łukasz Kwaśniewski, kurator True Tone Festival: Tak, żyję tą informacją od kilku dni.

Jaka była pana reakcja?

Na Offie od wielu lat występują artyści jazzowi, ale nigdy nie byli tak wyeksponowani. Byłem zaskoczony decyzją Artura Rojka, ale postrzegam ją jako kolejny dowód na to, że nowa scena jazzu jest coraz bardziej popularna.

Plakat True Tone Festival 2025, a na nim program festiwalu. Wystąpią kolejno: 23.05 Pink Freud; 24.05 Filip Żółtowski Quartet, Kessoncoda; 25.05 Daltonists, Contemporary Noise Sextet; 29.05 Tie Break; 30.05 Ńoko, Kosmonauci; 31.05 Ciśnienie, Łona / Konieczny / Krupa

Założenia pańskiego festiwalu i tej nowej inicjatywy Rojka są podobne. Zapytam wprost: boi się pan, że publiczność wybierze Katowice latem zamiast Gliwice wiosną?

Kontekst Offa pojawia się przy każdej edycji True Tone’u. Artyści, których zapraszam do Gliwic, nieraz są już po rozmowach z Offem i w ich umowach znajdują się takie zapisy, które wykluczają możliwość grania w regionie przez kilka miesięcy przed festiwalem i po nim. Nie wykluczam także, że gdy ktoś zauważy, że któryś z artystów występujących na True Tone pojawi się później na Offie, a ten ktoś już kupił karnet z pierwszej, najkorzystniejszej cenowo puli, to być może zrezygnuje z tego True Tone’u naszego.

Pytanie też, jakiego rodzaju imprezy się preferuje: duże festiwale czy bardziej kameralne przedsięwzięcia. True Tone, jak rozumiem, jest w tej drugiej grupie.

Jeździłem na plenerowe, organizowane z rozmachem festiwale i zawsze byłem zwolennikiem trochę mniejszych przedsięwzięć. Takich, gdzie koncerty nie są wtłoczone w ścisłe ramy godzinowe, dzięki czemu mogą trwać tyle, ile artyści chcą grać. Nieraz potrzeba przecież czasu, by zbudować odpowiednią atmosferę. Podoba mi się też, gdy widzowie są blisko artystów i mogą z nimi porozmawiać po koncercie. Gdy pytam o to muzyków, oni też uwielbiają aurę klubową, nieduże sale, gdzie widownia jest tuż obok.

Pierwsza edycja True Tone’u odbyła się w 2022 roku. Wtedy organizowaliście koncerty na przestrzeni prawie całego września. Kolejne dwie edycje to przełom maja i czerwca, a teraz gracie w dwa ostatnie weekendy maja. Rozumiem, że poszukiwania idealnego terminu trwają.

Gdy robiliśmy True Tone we wrześniu, czuliśmy oddech festiwali jazzowych, których jesienią w Polsce jest szczególnie dużo. Z kolei, organizując koncerty późną wiosną, widzimy, że imprezy letnie trochę krzyżują nam szyki – jak choćby wspomniany Off. Ta siatka jest gęsta i jakikolwiek termin byśmy wybrali, zawsze będziemy się z kimś konfrontować. Na chwilę obecną wydaje nam się jednak, że pomysł dwóch przedłużonych weekendów w maju jest optymalny, ale zastanawiamy się też nad innymi opcjami. Na przykład nad całorocznym cyklem koncertowym, w ramach którego odbywałoby się jedno-dwa wydarzenia w miesiącu. Zobaczymy.

W Gliwicach funkcjonuje już parę festiwali jazzowych: Palm Jazz, Jazz w Ruinach, Polish Happy Jazz Fest… Skąd myśl, by organizować kolejną imprezę skupioną na jazzie?

Centrum Kultury Victoria, które organizuje True Tone, jest instytucją miejską. W pewnym momencie zostało do nas skierowane pytanie: „Czy jesteście w stanie zorganizować festiwal jazzowy, który mógłby przyciągnąć młodych odbiorców”? Moja odpowiedź od razu była taka, że musimy prezentować tę nową falę jazzu, gdzie muzyka jest bardziej przystępna i zahacza o hip-hop, elektronikę czy skręca w stronę rocka. Ważnym kontekstem w myśleniu o programie True Tone’u jest dla mnie historia takich grup jak Tie Break i Young Power, których muzycy w latach 70. i 80. buntowali się przeciwko hermetyczności i elitarności jazzu. Ich idee były bliskie kolejnym pokoleniom: twórcom ruchu yassowego, a później grupom Robotobibok, Pink Freud czy całemu środowisku skupionemu wokół wytwórni Lado ABC. Teraz mamy ich młodych następców – mam na myśli szczególnie prężnie działające sceny we Wrocławiu i Trójmieście.

Margherita Sarbacchi, Maddalena K. Penqala, Maddalena Gae’Gizza, Mitch a.k.a. Michele, Anna Baranetti, Anna Brachacci i Mitch a.k.a. Michele (Mitch & Mitch con il loro Gruppo Etereofonico) na True Tone Festival 2022. Fot. Tomasz Łątkowski
Igor Wiśniewski, Patrycja Wybrańczyk i Alex Clov (Ninja Episkopat) na True Tone Festival 2024. Fot. Michał Buksa

Tę wielopokoleniowość widać też w programach True Tone’u. Wprawdzie dominują tam zespoły obecnych dwudziesto- i trzydziestolatków, ale takie składy jak Mitch & Mitch, Pink Freud, Tie Break czy Contemporary Noise Sextet także pojawiają się na festiwalu.

Jest dla mnie ważne, by różne nurty muzyczne i pokolenia się na True Tone mieszały. Czasami tak układam wieczór, że mamy same młode zespoły, albo jakąś mniej znaną i nieoczywistą propozycję przed główną gwiazdą, która przyciągnie publiczność. Tak było na przykład rok temu, gdy przed Błotem zagrało trio Ninja Episkopat – raczej nieznane naszej publiczności. Ktoś mnie przed ich koncertem zapytał, co grają. Zacząłem opowiadać. Wymieniałem, jakie stylistyki składają się na ich muzykę. Natykałem się na zwątpienie: „To wszystko da się połączyć”? Ich koncert tymczasem wypadł fenomenalnie! Nie zdziwiło mnie to, bo przed zabookowaniem Ninjy pojechałem na ich występ do Katowic. Zwykle zresztą sprawdzam, jak grupa, którą planuję zaprosić na True Tone, wypada na żywo. Co więc z tego, że trudno taką grupę jak Ninja zaszufladkować, skoro ich koncerty są porywające?

Jest tam metal, psychodelia, free jazz, gitarowe popisy, melodyjne groove’y…

I to jest właśnie ciekawe! Uwielbiam takie eksperymenty i nietypowe połączenia. Bardzo bym chciał, żeby nasza publiczność dała sobie możliwość doświadczenia ich.

True Tone Festival

Organizowany w gliwickim Centrum Kultury Victoria festiwal, którego pierwsza edycja odbyła się w 2022 roku. Jego zamysłem jest promocja artystów przede wszystkim pochodzących z Polski i tu tworzących. Celem organizatorów jest zaznajamianie widowni z muzyką, która wykracza poza gatunkowe ramy. Główne idiomy to jazz i muzyka improwizowana, ze szczególnym uwzględnieniem takich artystów i artystek, które inspirują się innymi gatunkami: world music, muzyką klasyczną i dawną, folkiem, ale także elektroniką, hip-hopem, rockiem, muzyką współczesną i eksperymentalną. Wśród priorytetów imprezy jest także eksponowanie utalentowanych przedstawicieli i przedstawicielek młodego pokolenia. W ostatnich latach występowały tam: Bastarda Trio, Błoto, EABS, Hinode Tapes, Hoshii, Immortal Onion z Michałem Janem, Mitch & Mitch, Niechęć, Ninja Episkopat, Sneaky Jesus i in. Choć festiwal koncentruje się na muzyce polskiej, do Gliwic przyjeżdżają również zagraniczni artyści. Dotychczas byli to Akusmi (Francja) i Maxime Denuc (Belgia), a także brytyjska grupa Vega Trails. www.truetone.pl

Czy gliwicką publiczność łatwo na to namówić?

Bywa różnie. Mam świadomość, że występujące u nas zespoły są – dla osób, które śledzą życie jazzowe w Polsce – w większości bardzo znane. Pojawiają się w branżowych mediach, ich muzykę grają mniejsze rozgłośnie, ale w głównym nurcie są rzadko albo wcale. Dlatego też dla wielu mieszkańców i mieszkanek Gliwic to są często noname’i. W naszym mieście od dawna silne jest środowisko punkowo-reagge’owe, wiele osób interesuje się też muzyką klubową i elektroniczną. Widzę, że zwłaszcza ci od elektroniki są bardzo otwarci na inną muzykę, ale gdy podaję im nazwy młodych grup jazzowych, to najczęściej słyszą je po raz pierwszy. A gdy uda mi się ich zachęcić do przyjścia na True Tone, to widzę, że są coraz bardziej zadowoleni. O wiele więcej osób przyjeżdża jednak na festiwal spoza Gliwic.

Gliwice nie należą do obleganych przez turystów miast i w tym – paradoksalnie – może leżeć atrakcyjność takich inicjatyw jak True Tone. Oczywiście wspaniale jest udać się do Gdańska, Krakowa, Wrocławia czy Poznania, ale dla jakiejś części odbiorców i odbiorczyń ciekawsze może być obranie mniej oczywistego kierunku. I Gliwice chyba ten warunek spełniają…

Zacznę od anegdoty. Jedno z miejsc, gdzie odbywa się True Tone, to Scena Bojków. Znajduje się siedem kilometrów od gliwickiego rynku. W dużym mieście to wciąż byłoby centrum, u nas to są już obrzeża. Po którymś z koncertów drugiej edycji festiwalu wyszliśmy z dyrektorem Centrum Kultury Victoria na papierosa i naszą uwagę zwróciły tablice rejestracyjne zaparkowanych samochodów. Dyrektor zaczął wtedy wyliczać: „Kraków, Wrocław, Poznań, Warszawa, Lublin”… Ucieszyło nas to. Natomiast najbardziej niewiarygodna historia jest związana z zespołem Immortal Onion, który wtedy u nas występował. Okazało się, że dwaj fani tej grupy przylecieli do Gliwic z… Izraela! A wcześniej byli też na ich koncertach we Francji, w Niemczech… Gdy więc słyszę, że mieszkańcom Gliwic nie chce się pojechać na Scenę Bojków, to myślę sobie o tamtych młodych chłopakach z Izraela. (śmiech)

Pomówmy o miejscach koncertów. W minionych latach trochę eksperymentowaliście z lokalizacjami wydarzeń, ale ostatnia i nadchodząca edycja to już tylko dwie sceny.

Eksperymentowaliśmy, by na potrzeby konkretnych wydarzeń uzyskać adekwatną atmosferę. Jednym z takich miejsc był klub Spirala – na marginesie dodam, że to moje wcześniejsze miejsce pracy. Uznałem, że właśnie w tamtejszej klubowej atmosferze świetnie będzie zorganizować koncerty USO 9001 i Nene Heroine. Podobnych decyzji było jeszcze kilka, ale ostatecznie uznaliśmy, że dla wygody naszych techników dobrze jest skupić się na dwóch głównych siedzibach: Scenie BojkówRuinach Teatru Victoria.

Koncert Maxime’a Denuca w Ruinach Teatru Victoria na True Tone Festival 2024. Fot. Michał Buksa

Prawdę mówiąc, już same te nazwy intrygują…

Scena Bojków to nieduża sala widowiskowa, która nie ma przytwierdzonych miejsc siedzących. Można więc tam robić koncerty na stojąco. Przy okazji koncertu EABS spróbowaliśmy stworzyć atmosferę klubową: wprowadziliśmy do środka bar, postawiliśmy koktajlówki. Podczas koncertu niektórzy stali, inni tańczyli… Dokładnie o taki swobodny nastrój chodziło.

A Ruiny Teatru Victoria? Na stronie internetowej miasta czytam, że „służy prezentowaniu niestandardowych przedsięwzięć artystycznych”.

To przeciekawy i niezwykły obiekt. Po tym, jak teatr został zniszczony w 1945 roku, wykonano w nim dużo pracy i ta sala służy nam z wielkim powodzeniem.

Czy w nazwie innego gliwickiego festiwalu – mam na myśli Jazz w Ruinach – chodzi o właśnie te ruiny?

Tak, tamten festiwal odbywał się do 2019 roku dokładnie w tym samym miejscu. Teraz z kolei jest organizowany w innych ruinach: w Hali Modeli GZUT (czyli Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych – przyp. MK). To również bardzo ciekawe miejsce, które ożywa nie tylko przy okazji festiwalu jazzowego, ale też podczas innych, coraz liczniejszych wydarzeń. Ruiny Teatru Victoria także nie pozostawiają nikogo obojętnym. Gdy muzycy przyjeżdżają do nas po raz pierwszy, to, zanim rozpakują swoje rzeczy, najpierw jest zwiedzanie obiektu, kręcenie filmików… Plusem jest również akustyka, bo dach nad estradą jest jeszcze wyżej niż nad widownią, więc dźwięk ma się gdzie rozejść. Z punktu widzenia aranżacji sali Teatru ciekawie wypadł też ubiegłoroczny koncert elektroniczny Maxime’a Denuca. Zapytał nas, czy może ustawić się ze sprzętem na środku, z publicznością dookoła. Bardzo lubię podobne koncerty, więc ucieszyłem się, że taką konwencję ten występ może przyjąć. Czułem, że ta część widowni, która jest otwarta na różne doznania, poddała się jego transowej muzyce. Tamten wieczór był zresztą dość wyjątkowy, bo otworzył go Akusmi – Francuz mieszkający w Londynie, zainteresowany minimalizmem amerykańskim, ale bardziej w stylu Steve’a Reicha niż Philipa Glassa.

Ktoś mnie zapytał przed koncertem Ninjy Episkopat, co grają. Zacząłem wymieniać stylistyki, które składają się na ich muzykę. Natykałem się na zwątpienie: „To wszystko da się połączyć”?

Ktoś mógłby się zdziwić, że takie propozycje znalazły się na festiwalu jazzowym, ale… w nazwie True Tone nie ma słowa „jazz”.

Podchodzimy dość swobodnie do kwestii gatunkowości muzyki, którą prezentujemy. W tym roku, oprócz wielu odmian jazzu, będzie też słynny już projekt hip-hopowy „Taxi” tria Łona / Konieczny / Krupa. Mimo że premiera tego albumu odbyła się półtora roku temu, ich koncerty wciąż wzbudzają duże zainteresowanie. Wystąpi też brytyjska grupa Kessoncoda, której album ukazał się przed rokiem w katalogu Gondwana Records. Z tą samą wytwórnią związany jest zespół Vega Trails, który grał u nas dwa lata temu. To bardziej liryczna, melodyjna muzyka, utrzymana w klimacie bardziej klubowym czy filmowym…

Chwilę temu wspominał pan o tym, że uwielbia „eksperymenty i nietypowe połączenia”. Do tej kategorii część zespołów, które grały już na True Tone, pasuje. Ale występowały tam też takie – np. kwintety Wojtka Mazolewskiego czy Adama Bałdycha – którym do eksperymentu bardzo daleko. Wie pan doskonale, że w naszym kraju nie brakuje znakomitych, poszukujących, improwizujących składów. Mam na myśli projekty na przykład Tomka Gadeckiego, Szymona Gąsiorka, Kamila Piotrowicza, Oli Rzepki czy wokalny kwartet Voice Act… Sądzi pan, że z czasem i dla tego rodzaju składów znajdzie się więcej przestrzeni na True Tone Festival?

Na pewno tak, ale wolę to robić metodą małych kroków. Na razie wciąż jestem na etapie badania, jak widownia reaguje na różne typy wydarzeń. W ubiegłym roku zaryzykowałem, organizując koncerty Akusmiego i Denuca, które poszerzały dotychczasową formułę festiwalu. W tym roku w nieco podobny sposób myślę o koncercie zespołu Ciśnienie. Jeśli ta grupa się spodoba, będzie to dla mnie sygnał, że widownia jest gotowa na dalej idące eksperymenty.

Zobacz też

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze wpisy

Pełne archiwum