ImproSpot

Gdzie ta ekspresja?

Kwartet Macieja Obary muzykuje tak, jakby nie chciał, by interpretacja i energia naruszyły bezpieczne status quo
Kwartet Macieja Obary muzykuje tak, jakby nie chciał, by interpretacja i energia naruszyły bezpieczne status quo
Maciej Obara Quartet
Frozen Silence
Maciej Krawiec
ECM Records
Premiera: 8.09.2023
48'
Maciej Obara Quartet
Frozen Silence
5/10
ECM Records
Premiera: 8.09.2023
48'
5/10
Maciej Krawiec

„Nowy album Macieja Obary”. „Obara wydaje płytę w ECM-ie”. Był czas, mniej więcej sześć lat temu, kiedy takie stwierdzenia budziły emocje. Pamiętamy te opowieści: trzeci polski lider – po Tomaszu Stańce i Marcinie Wasilewskim – w barwach monachijskiej wytwórni; „genialne pomysły” Manfreda Eichera i tak dalej.

Teraz, gdy ukazał się trzeci już album Obary w katalogu ECM, potwierdza się, że z tamtych opowieści – na dłuższą metę – artystycznie wynika niewiele. Słucham „Frozen Silence” i słyszę kunsztowną i staranną, ale też zachowawczą oraz mało wyrazistą muzykę. Wykonuje ją zaś kwartet, którego serce – zjawiskowa sekcja rytmiczna z Ole Mortenem Våganem na kontrabasie i Gardem Nilssenem na perkusji – jest tak ściśnięte woalem rozsubtelniałego brzmienia, że prawie nie słychać jego bicia.

Ta płyta to nie wiadomo który już przykład ECM-owskiego albumu, którego ekspresja jest spłaszczona, wbita w piaszczystą ziemię. Sprawa jest znana i z jednej strony nie zaskakuje, ale z drugiej… nadal nie przestaje mnie zadziwiać, jak można do tego stopnia tłamsić wyrazistość muzyków. Dotyczy to zwłaszcza Garda Nilssena, którego najczęściej traktuje się tu tak jak basistę Jasona Newsteda na płycie „…And Justice for All” zespołu Metallica.

Brzmienie to jeden problem, ale sami artyści także się ograniczają. Muzykują powściągliwie, jakby nie chcieli pozwolić, by interpretacja i energia naruszyły bezpieczne i stateczne status quo. Wprawdzie Vågan gdzieniegdzie próbuje przebić się z jakąś osobistą emocją, chropowatą myślą, ale takie przebłyski rozpraszają się pośród ogólnej aury elegancji i przewidywalności. „Frozen Silence” raczej więc studzi niż grzeje, zwłaszcza gdy się wie, na jaki „hot noise” ten zespół wciąż jeszcze stać podczas koncertów.

Zobacz też

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze wpisy

Pełne archiwum